Oto najnowszy numer VIVY!, a na okładce oczywiście Ewa Chodakowska w białej sukni, synonim najszybszej kariery ostatnich miesięcy. Oczywiście, bo przecież o jej ślubie od zeszłego tygodnia trąbi się w internecie.
|
VIVA! | |
Że przyspieszony, że nagle, że w środku tygodnia, że z Grekiem, że w sukni projektu Joanny Przetakiewicz, że najpierw pojawiła się w niej na pokazie... Wątków jest wiele, większość bez żadnego znaczenia. A tu nagle, proszę Państwa, niespodzianka. Pani Ewa tłumaczy, dlaczego ślub był tak szybko. Tak nagle. To wszystko z dobroci serca.
Okazuje się, że szybki ślub był dla Beaty Jałochy, młodej terapeutki, która kilka miesięcy temu została sparaliżowana na skutek strasznego wypadku - spadł na nią samobójca. Dziewczyna walczy o powrót do zdrowia, a Chodakowska chce jej w tym pomóc. Szlachetne? Oczywiście, jak najbardziej! Po co tylko mieszać w to media?
Plan był taki: trenerka wystąpi w sukni ślubnej na zamknięcie pokazu La Manii i wtedy ogłosi, że powstaje fundacja jej imienia (!), która będzie zbierać środki na pomoc dla Beaty. Ale - pomyślała Ewa - to będzie nie fair wobec fanek, jeśli nie będzie prawdziwe. To musi być TA suknia. Stąd pomysł, by zaraz po pokazie wziąć prawdziwy ślub i w ten sposób zainteresować media sprawą Beaty.
Wszystko to brzmi bajkowo i pięknie, tyle że... o fundacji jest cicho, sza. Nikt o niej nie mówił przy okazji ślubu, nikt nie wspomniał przy okazji pokazu. Trzeba było zrobić sobie okładkę w VIVIE!, oczywiście. Tylko ze szlachetnych pobudek, o własnej promocji nie ma mowy. Prawda?
Pani Ewo, pomagać można też po cichu, bez rozgłosu, bez okładek. Niech Pani weźmie przykład z wielu polskich aktorek, które spędzają czas w szpitalach i domach dziecka. A tak? Pozostaje niesmak i pytanie, komu ten rozgłos i ta okładka miały się tak naprawdę przysłużyć.