Aneta Todorczuk-Perchuć chyba nie spodziewała się burzy,
jaką wywoła jej kreacja. A wystarczyło jeszcze raz zajrzeć do szuflady z
bielizną! Gdzie podział się biustonosz? Od kiedy luźny, dzianinowy
worek nie wymaga stanika? Podpowiemy: wymaga! Bez niego piersi aktorki
wyglądają jak smętne mysie pyszczki, a przecież na pewno takie nie są.
Nie kopie się leżącego, więc spuścimy zasłonę milczenia na bezkształtną
formę, wielkie kieszenie na biodrach (???) i ziemisty kolor. Jednym
słowem: prawdziwa masakra, wzór do (nie)naśladowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz